środa, 15 lipca 2015

Po odsłonięciu skosów

I znów galeria z lekka nieaktualna, bo podobno dziś do godziny 22. Szanowny Małżonek z Szanownym Teściem uprzątnęli większość śmieci i pod skosami ukazało się 2 x 6m2 podłogi do wykończenia. I tu zaczyna się problem, gdyby zlecić to firmie, która dotychczas zajmowała się parkietem w naszym mieszkaniu, znów pożegnalibyśmy się z kilkoma tysiącami złotych. Poza tym ta ani żadna firma z okolicy nie jest w stanie załatwić parkietu dębowego o wymiarach 70x200 mm, więc zamówimy sami (niech żyje allegro!) i będziemy szukać jakiegoś tańszego wykonawcy. Tylko jak kolejny parkieciarz słyszy przez telefon, że trzeba zerwać deski, położyć płytę osb i połączyć to z istniejącym parkietem, to ciężko wzdycha. Znów największym wyzwaniem będzie poziomowanie, różnice w poziomach między podłogą (parkietem) a deskami wahają się między 6 a 11 cm w kilku miejscach.
Tymczasem w kąciku komputerowym...




Tu spojrzenie do tyłu w stronę drzwi do pokoju gościnnego




Zapomniałam poprzednim razem pokazać jak po zrzuceniu tynku wyglądały ściany zasłaniające skosy  - deski, słoma i gazety. Dosyć egzotyczny widok :)
Tu stało nasze łóżko.




Poniżej skos już odsłonięty, ale zastawiony pozostałościami po ścianie, wełna i folia to pamiątka po próbach docieplenia dachu od zewnątrz podczas remontu dachu. Za folią przejście do pokoju dzieci.





Zbliżenie na miejsce, w którym stało łóżko. Właśnie uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie teraz jest nasze łóżko! Materac stoi w gościnnym, ale ramę Szanowny Małżonek gdzieś odstawił. Żeby się tylko szybko znalazła a nie jak drukarka po... roku (od wprowadzki), że o zapięciu do fotelika rowerowego nie wspomnę :)





I to chyba na tyle, w kolejnych wpisach nie powinno być już tyle kurzu i bałaganu na zdjęciach. Będzie za to o niecierpliwym oczekiwaniu na okna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz