czwartek, 27 czerwca 2013

Kot w nowym mieszkaniu

Kot Maciej ma już 10 lat, więc te kilka miesięcy w czterech śianach, to na razie mały epizod w jego życiu, ale póki co radzimy sobie chyba nieźle. Tydzień przed przeprowadzką zaczęliśmy podawać mu pastę Kalm Aid





 - dla uspokojenia, myślę, że pomogła.
 Poniżej kilka zdjęć ukazujących, że kotu dobrze jest.


Na fotelu od cioci D.


Bar sałatkowy


Warta przy drzwiach balkonowych



Jeśli chodzi o zdjęcie powyżej, to przyda sie uaktualnienie - raz na kilka dni wypuszczamy kota na balkon, nie mamy żadnych zabezpieczeń, ufamy w jego zdrowy rozsądek i nasz refleks - że zdążymy złapać/przegonić. Założyliśmy moskitiery w kilku oknach i rudy lubi spędzać wieczory przy otwartym oknie od strony ulicy. Ostatnio musieliśmy wyjechać na kilka dni i zawieźliśmy go "na stare śmieci", wybiegał się, poopalał i później odsypiał te wczasy przez cały dzień.


Mrrrrrrrrrrrrrrrrrr





Biurwidołek

Postanowiliśmy się zmobilizować i dokończyć akcję z powiększeniem mieszkania o dodatkowe pomieszczenie. W połowie maja było zebranie w sprawie budowy kotłowni i przy okazji szanowny małżonek poruszył temat wykupu części poddasza, ustalono cenę i kolejnym krokiem miała być uchwała. Dwa dni później zanosiłam jakieś dokumenty do administracji i poprosiłam panią z "działu wspólnot" o uchwałę. W zeszłym roku otrzymaliśmy od niej gotowy dokument, ale z powodu braku międzysąsiedzkiego porozumienia w sprawie ceny, sprawa ucichła.  Myślałam, że to kwestia otworzenia pliku i wciśnięcia komendy "drukuj", ale pani oznajmiła, że nie przechowuje nigdzie tekstów starych uchwał, trzeba napisać wszystko od nowa, jeśli mam poprzednią wersję, to super - będzie szybciej. Poza tym zostałam zaproszona po 1. czerwca, bo w budynku rozpoczął się remont i pani nie miała warunków do pracy.  Zgłosiłam się telefonicznie w pierwszy czwartek miesiąca w celu umówienia się na wspólne pisanie, pani zaprosiła mnie na wtorek (w piątek - zamknięte dla interesantów), bo od środy idzie na urlop. Oczywiście przez cały wtorek usiłowałam złapać panią przy biurku, ale jej współpracowniczki powtarzały, że jest w terenie i nie wiadomo, czy wróci tego dnia do pracy. Oczywiście nie wróciła, na urlopie będzie do 24. czerwca i nikt jej nie zastępuje w tym czasie.
Zadzwoniłam dziś, powiedziałam, że nie udało mi się pani zastać w dzień przed urlopem, żadnego przepraszam, ale umówiłyśmy się na jutro. Zaproponowałam, że zeskanuję tekst i przyślę na maila, żeby jutro nie siedzieć i nie wklepywać wszystkiego od nowa. "Nie będę miała czasu odebrać maila, prosze przyjść, napiszę to przy pani".