piątek, 23 października 2015

Kłopoty z poziomowaniem i uzupełnianiem podłogi

Sprawa ściany i parkietu w pokoju gościnnym ciagnie się od końca lipca, bo jest problem z parkieciarzami, a jak jest problem z parkieciarzami, to nie można postawić ściany z drzwiami przesuwnymi - nie ma na czym. A same drzwi przesuwne też są problemem, bo sklep sprzedał nam niewłaściwą kasetę. W międzyczasie pojawił się problem z kornikiem zombie w belce, który wydawał się już być unicestwiony a pewnego wieczora zaczął znów chrupać, czyli nie można jeszcze kłaść docieplenia. Najpierw wielkie trucie.

Jak mawia Szanowny Małżonek - w naszym mieszkaniu nie ma kątów prostych a przy okazji remontu okazało się, że cieżko znaleźć równą płaszczyznę podłogi. Udało się do tej pory wyrównać (mniej więcej) poziomy między trzema pokojami, co było wyzwaniem, bo trzeba było połączyć ze sobą parkiet układany w jodełkę. Nie obyło się bez wstawek z korka i małej górki. Zauważyliśmy też po pewnym czasie niewielkie pochyłości i skrzypiące miejsca, a przecież powierzyliśmy montaż podłóg specjalistom i zapłaciliśmy za to niemało.

Tym razem mamy zadanie dla parkieciarza z zamiłowania - po wybiciu skosów potrzebujemy ułożyć podłogę po dwóch stronach istniejącej już podłogi (też jodełka), ok. 12 m2.

Poniżej prawa część podłogi pod skosem, przy okazji widać efekty działań Szanownego Małżonka, eleganckie deski i belki ułożone w/na glinie, naklejone paski taśmy wygłuszającej oraz płyta OSB. 




Ponadto, co najtrudniejsze, trzeba uzupełnić parkiet w miejscu wyburzonej ściany, bo przed nami nikt nie poziomował podłogi, w sumie nie musiał, bo była ściana a w progu otwartych drzwi jakoś nie rzucało się to w oczy.

Stary parkiet leży sobie za słupem i kurtynką oraz po prawej stronie, tu gdzie drabina i cały bałagan.




 Parkiet i słup z bliska




W sierpniu obdzwaniałam firmy parkieciarskie i albo nikt nie miał wolnych terminów na najbliższe 2 miesiące, albo szczerze odpowiadał, że nie podejmie sie takiego zlecenia. Nasz dotychczasowy wykonawca nie był w stanie przygotować dla nas wyceny, bo najpierw pani z biura była chora, potem miała urlop a na koniec rozchorował się sam szef, mamy jednak do nich trochę zastrzeżeń, więc odpuściliśmy sobie współpracę. Zamieścilam ogłoszenie na oferii i przez 3 miesiące zgłosiły się 2 osoby. Gdy umówiliśmy się z pierwszym ochotnikiem na oglądanie, pomiar i wycenę byłam normalnie podekscytowana, ale niestety... Pan okazał się egzaminatorem w PORD dorabiającym sobie przy remontach, na czarno. Miał kłopot z przyłożeniem poziomnicy i połączeniem ze sobą 2 klepek parkietu.

W międzyczasie znajomy dał nam namiary na firmę, właśnie po sąsiedzku kładła podłogi w budynku sądu i pan zajechał firmowym samochodem (dobry znak - wystawiają rachunki i faktury). Po zapoznaniu się z sytuacją, stwierdził, że wyrównanie poziomu podłogi jest niemożliwe, nie na tak małej powierzchni. Gdy później jeszcze go trochę męczyliśmy przez telefon, przysłał wycenę. Okazało się, że za samo poziomowanie musielibyśmy zapłacić 1600 zł a jak sie jeszcze doda koszt materiałów, koszt robocizny za układanie parkietu oraz cyklinowanie całości, to... lepiej nie myśleć.

To był krytyczny moment z TĄ ścianą w tle. Bo gdyby została na swoim miejscu nie byłoby całego zamieszania, wystarczyłoby dołożyć parkiet pod skosami... Pojawiła się też zła myśl, żeby zerwać ten ... (beeep) parkiet i położyć deski, no ale przecież specjalnie położylismy w 2 pokojach nowy parkiet, żeby wszędzie była taka sama podłoga...

Na szczęście gniew Szanownego Małżonka trochę zelżał i skończyło się na tym, że sam zajmie się poziomowaniem i układaniem płyty OSB. I zaczęła się rzeźba.
Po drodze los zesłał nam (za pośrednictwem oferii) kolejnego parkieciarza i wszystko wskazuje na to, że się dogadamy. Uff!

środa, 7 października 2015

Ślimak, ściana i sufit

Od ostatniego wpisu minęło już sporo czasu, gdy ktoś pyta - i jak tam remont? - to odpowiadam krótko, że powoli do przodu. Któregoś dnia syn wdrapał się na drabinę i zostawił tam plastelinowego ślimaczka, nie podejrzewam go o złośliwość, ale trafił w sedno :) Trudno podać jeden powód takiego opóźnienia, bo nałożyły się na siebie różne okoliczności - wakacje, kłopoty z fachowcami, korniki, niekompetentni sprzedawcy itd.





Zaskakujące jest to, że dzieci, mimo oczywistego zniecierpliwienia przedłużającym się remontem, potrafią całkiem dobrze odnaleźć się w sytuacji. Nie przeszkadza im, że z 4 pokoi można używać tylko dwóch i to zagraconych, w tym jednego w stanie surowym, że zabawki są pochowane i reglamentowane. Gdy na początku roku szkolnego padło hasło, że może przenocujemy na próbę jeden raz u siebie (a nie u dziadków), to nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Natomiast dzieci były zachwycone i tak właśnie wprowadziliśmy się z powrotem na swoje. Poniżej zdjęcie poglądowe - syn któregoś dnia postanowił zbudować samolot :)





Odkąd pożegnaliśmy się z ekipą remontowo-budowlana, Szanowny Malżonek stał sie ekspertem od szkodników pożerających konstrukcje drewniane, od płyt k-g (ognioodpornych, przeciwwilgociowych i zwykłych), płyt OSB, od docieplania wełną mineralną, od poziomowania podłóg i systemów drzwi przesuwnych. To na pewno nie wszystko i nie zdziwię się, jeśli sam zacznie pisać bloga jako na przykład Inżynier Rzeźbiarz, bo remont naszego mieszkania to jest po prostu rzeźba...

A wracając do postępów, poniżej przypomnienie jak wyglądała ściana między sypialnią a gościnnym (z widokiem na drzwi wyjściowe).






Poniżej ta sama ściana w trakcie rozbiórki, ta ściana jest naszą małżeńską kartą przetargową w wielu sprawach, narzędziem szantażu, powodem do sprzeczek :) Według Szanownego Małżonka pomysł z jej przesunięciem (w gląb sypialni) jest niedorzeczny, ale zgodził się na to i działa, i rzeźbi...To lepsze niż bukiety róż! ;)





Po wyburzeniu została zawieszona foliowa kurtyna




A w ubiegłą sobotę (wieczorem, ale przed ciszą nocną) Szanowny Małżonek, denerwując się, że musi nosić wełnę mineralną naokoło mieszkania, wziął narzędzia i w pól godziny wyciął wyłaz na antresolę.




Od tamtej pory gorzej sypiamy, bo posypały się pomysły na wykończenie wyłazu i sufitów, trwa burza mózgów, ale o tym przy następnej okazji.