środa, 7 października 2015

Ślimak, ściana i sufit

Od ostatniego wpisu minęło już sporo czasu, gdy ktoś pyta - i jak tam remont? - to odpowiadam krótko, że powoli do przodu. Któregoś dnia syn wdrapał się na drabinę i zostawił tam plastelinowego ślimaczka, nie podejrzewam go o złośliwość, ale trafił w sedno :) Trudno podać jeden powód takiego opóźnienia, bo nałożyły się na siebie różne okoliczności - wakacje, kłopoty z fachowcami, korniki, niekompetentni sprzedawcy itd.





Zaskakujące jest to, że dzieci, mimo oczywistego zniecierpliwienia przedłużającym się remontem, potrafią całkiem dobrze odnaleźć się w sytuacji. Nie przeszkadza im, że z 4 pokoi można używać tylko dwóch i to zagraconych, w tym jednego w stanie surowym, że zabawki są pochowane i reglamentowane. Gdy na początku roku szkolnego padło hasło, że może przenocujemy na próbę jeden raz u siebie (a nie u dziadków), to nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Natomiast dzieci były zachwycone i tak właśnie wprowadziliśmy się z powrotem na swoje. Poniżej zdjęcie poglądowe - syn któregoś dnia postanowił zbudować samolot :)





Odkąd pożegnaliśmy się z ekipą remontowo-budowlana, Szanowny Malżonek stał sie ekspertem od szkodników pożerających konstrukcje drewniane, od płyt k-g (ognioodpornych, przeciwwilgociowych i zwykłych), płyt OSB, od docieplania wełną mineralną, od poziomowania podłóg i systemów drzwi przesuwnych. To na pewno nie wszystko i nie zdziwię się, jeśli sam zacznie pisać bloga jako na przykład Inżynier Rzeźbiarz, bo remont naszego mieszkania to jest po prostu rzeźba...

A wracając do postępów, poniżej przypomnienie jak wyglądała ściana między sypialnią a gościnnym (z widokiem na drzwi wyjściowe).






Poniżej ta sama ściana w trakcie rozbiórki, ta ściana jest naszą małżeńską kartą przetargową w wielu sprawach, narzędziem szantażu, powodem do sprzeczek :) Według Szanownego Małżonka pomysł z jej przesunięciem (w gląb sypialni) jest niedorzeczny, ale zgodził się na to i działa, i rzeźbi...To lepsze niż bukiety róż! ;)





Po wyburzeniu została zawieszona foliowa kurtyna




A w ubiegłą sobotę (wieczorem, ale przed ciszą nocną) Szanowny Małżonek, denerwując się, że musi nosić wełnę mineralną naokoło mieszkania, wziął narzędzia i w pól godziny wyciął wyłaz na antresolę.




Od tamtej pory gorzej sypiamy, bo posypały się pomysły na wykończenie wyłazu i sufitów, trwa burza mózgów, ale o tym przy następnej okazji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz