piątek, 26 czerwca 2015

Remont nasz powszedni

Nie że nie ma o czym opowiadać. Dzieje się aż za dużo przy tak małej objętości czasowej. Nie ma kiedy załadować taczki ;) Pozwolenie na budowę uprawomocniło się dopiero w ostatnim tygodniu maja a mamy pewne zobowiązania wobec wspólnoty, podpisaliśmy wstępny akt notarialny dotyczący adaptacji przyłączanego pokoju i pędzimy. Musiałam wyprowadzić się z dziećmi do dziadków (na szczęście tylko do innej dzielnicy miasta) a Szanowny Małżonek dogląda prac, niektóre prace wykonuje sam/z ojcem. Ja przyjeżdżam rano się pokrzątać, choć właściwie nie ma gdzie swobodnie nogi postawić. Ożyły wspomnienia z czasu przeprowadzki. Na przykład pokój gościnny prezentuje się mniej więcej tak...



Pokój dzieci z wyburzoną ścianą (docelowo ma stanąć nowa ściana z drzwiami przesuwnymi)




A to jeden z naszych remontowych hitów! Panowie przyjechali na 2 dni (odwieczny problem z wolnymi terminami ekip) i mieli wstępnie oddzielić nowy pokój od części wspólnej (jak prawo nakazuje), sporo czasu zajęło im docieplanie ścian i mocowanie płyt k-g, bo okazało się, że pracują według własnych zasad ("panie, my już 15 lat kładziemy płyty") i Szanowny Małżonek musiał negocjować, aby zostało zachowane choć minimum wytycznych producentów wełny i płyt... Niestety na drugi dzień (sobota, godz. 15.) panowie oznajmili, że nie zdążą skończyć wszystkiego i przyjadą za... tydzień. Zostaliśmy zatem z niewykończoną ścianą przy wyłazie na dach, z open space zamiast 2 pokojów oddzielonych ścianą z drzwiami przesuwnymi i dziurą prowadzącą od razu na klatkę schodową, tj. najpierw trzeba spaść, żeby znależć się na schodach ;)



Od wewnątrz wygląda to tak, tylko obkleiliśmy to miejsce pasiastą taśmą ostrzegawczą, żeby panowie od parkietu nie powypadali.





Zapomniałam dodać, że wespół z Szanownym Małżonkiem domu pilnuje nasz kot. Tylko czasem potrzebna jest mała interwencja ;)







Ciąg dalszy oczywiście nastąpi.