czwartek, 11 września 2014

Mirabelkami wrzesień się zaczyna



Wrzesień, może to właśnie ten miesiąc, w którym uda się trochę częściej tu pojawiać. Zaraz, zaraz. Wrzesień? czyli początek roku przedszkolnego, podwójny (tak - na Młodego też nadszedł czas), rowery, spacery, nowy pies u dziadków (=spacery), kasztany, wrzosy, kolorowe papryki, grubaśne dynie, dojrzałe maliny i  śliwki oraz... permanentny remont. Wracamy na ziemię. Nie będzie lekko. 
Znajoma stwierdziła ostatnio, że czynności okołokulinarne ją uspokajają, więc, korzystając ze sprzyjającej pory roku, postanowiłam spróbować tej terapii. Zaczęło się od mirabelek. Do tej pory traktowałam je jak przydrożne "niewiadomoco" - ni to drzewa, ni krzaki, owoce poniewierają się na chodnikach, gniją. Jednak w tym roku zwróciłam uwagę na drzewko uparcie rosnące za płotem u teściów i skończyło się to lawiną śliwek w naszej małej kuchni. Nie będę podawać przepisów, są dostepne na co najmniej kilku z zyliona blogów kulinarnych i na opakowaniach cukru żelującego. Powiem tylko, że najbardziej smakują mi konfitury mirabelkowe - wrzuca się SAME śliwki i gotuje (mieszając) kilka godzin przez 2 dni. W internetach piszą, że mirabelki to zapomniany rarytas i ludzie rozpaczliwie szukają ich na straganach (na darmo) a zazwyczaj zbierają w parku. A potem siedzą po nocach i drylują ;)






Po mirabelkach były jeszcze pomidory, papryka, ogórki, maliny - przerobione i powkładane do słoików w różnych kombinacjach. Pierwszy raz na taką skalę. Jeśli nie wytrzymają do wiosny, to się zastrzelę i wrócę do mrożenia. Tylko gdybym miała większą zamrażarkę... "Gdybyśmy mieszkali na wsi" - odpowiada zazwyczaj Szanowny Małżonek. Na razie kurczowo trzymam się miasta. W mieście też czasem można się poczuć jak na wsi, ale o tym innym razem.
Póki co nerwowo spoglądam za okno, czy nie pada. Jutro ma przyjść pan ...ski (strasznie niewyraźnie się przedstawia przez telefon:) i zająć się naszym tarasem. To rano, wieczorem z kolei ma przyjechać architekt i zrobić odkrywki na ścianie w pokoju gościnnym, żeby było wiadomo, czy mój zamiar wyburzenia jej jest sensowny. I tak wiem, że jest ;)