Wraz z uroczystym dniem zakończenia roku szkolnego rozpoczęliśmy nie mniej uroczyście następny etap remontu. Na podwórku stanął kontener a że podobno w tym dniu nasza sroga sąsiadka obchodziła imieniny, to przyszła sobie na mnie pokrzyczeć - bo psujemy jej widok na ogród i mamy natychmiast zabrać tę "taczkę". W myśl zasady "raz a dobrze" postanowiliśmy skuć stare tynki na sufitach i ścianach w pokoju dzieci i w gościnnym - do gołych desek. Właściwie to chwilowo nie mamy do czego wracać - nasz śliczny nowy pokój służy teraz jako magazyn a w kuchni i łazience wszystko pokryte jest warstwą pyłu. Poniżej mała galeria z pierwszego dnia prac:
pokój gościnny,
ten sam pokój ale z widokiem w stronę przedpokoju,
i balkonu
Dziś, po 4 dniach, panowie mają skończyć. Okazało się, że pod tynkiem jest gruba warstwa wikliny, gdzieniegdzie wełny, trocin i przeróżnych drutów/prętów zbrojeniowych, więc ilość wyniesionych śmieci jest naprawdę ogromna. Sąsiad wczoraj pytał, czy coś jeszcze zostało z naszego mieszkania. Zostało mocne przekonanie, że teraz będzie już z górki i choć zdarzają się gorsze momenty, gdy Szanowny Małżonek przebąkuje pod nosem coś o starych budach...