wtorek, 21 maja 2013

Kwiatki sąsiadki

Wspominałam już, że z sąsiadami nam się w miarę układa, nawet dzieci chętnie z nimi "dyskutują" :) Jednak żeby nie było za monotonnie, mamy jedną trudniejsza sąsiadkę. Mieszka, a właściwie panuje tu już chyba od 100 lat, mimo że zajmuje mieszkanie komunalne dosyć skutecznie "dba" o budynek, mieszkańców, podwórko i całe miasto, choć podobno najbardziej dba o siebie. Pierwszą wizytę złożyła nam kilka dni po naszej wprowadzce - zacieki na suficie przez nasz  taras (z jej balkonu też zalewa sąsiadów na parterze, ale niezbyt ją to interesuje). Później z 2 razy skarżyła się na nocne hałasy u nas (wtf?) i przyszła pewnej niedzieli zobaczyć, jakie nosimy kapcie (zostaliśmy przeproszeni za posądzenie, że specjalnie biegamy w butach). Spokój nie trwal długo, zaczęliśmy dostawać listy. Poniżej dwa z trzech, jakie otrzymaliśmy, jeśli znajdę trzeci, też się pochwalę :)








Wielmożna sąsiadka ceni sobie również kontakt telefoniczny - córka jeździła plastikową wywrotką po parkiecie (sobotnie przedpołudnie), więc szanowny małżonek otrzymał rozkaz powstrzymania młodej, bo pani... sufity zaraz odlecą. Czekamy na więcej! A swoją drogą, to nie mogę sobie wyobrazić, jak przez 5 lat sąsiadka znosiła obecność studentów, musiało być gorąco :)

poniedziałek, 20 maja 2013

Za nami 5 miesięcy, mieszkamy sobie w miarę spokojnie, ale i tak ciagle coś mnie irytuje, drażni niepokoi. Kilka punktów należałoby szerzej opisać, ale to przy kolejnych okazjach. Może zacznę od pozytywów:
- przetrwaliśmy przydługą zimę (nie zawalił się dach,  nie odpadł sufit, nie dostaliśmy zapalenia płuc z zimna)
- wszędzie dzieci; w sąsiednim domu mieszka rodzina z dziewczynką o rok młodszą od naszej córki, wstępnie się zapoznaliśmy, od września pannny bedą spotykać się w przedszkolu; właściwie to w co najmniej 3 najbliższych kamienicach mieszkają dzieci w wieku okołoprzedszkolnym;  po drugiej stronie ulicy jest duży plac zabaw i boisko - już zaczyna być tam tłoczno
- sąsiadka dała nam klucz od ogródka, odstąpiono nam niecałe 50 m2 w narożniku, ale piaskownicę, hamak i coś do siedzenia chyba upchniemy
-  sąsiedzi w porządku
- domofon naprawiony
- kot trzyma się dzielnie.



A na deser trochę marudzenia:
- płytki w przedpokoju i kuchni (dla przypomnienia - Holtzer beige) - brudzą się niesamowicie, zero litości dla pani domu; są słabe - w kilku miejscach mają już odpryski i zarysowania;
- pękające ściany
- upał na dworze = upał w mieszkaniu
- brak sprzątaczki - syf na klatce schodowej, kilka razy nie wytrzymałam i zmiotłam/umyłam schody, ale są jeszcze np.okna, wspólnota nie chce zatrudniać sprzątaczki, bo poprzednia była niedokładna
- remonty, które nas czekają w bliżej nieokreślonej przyszłości - budowa kotłowni, remont dachu i adaptacja pozostałej części strychu (projekty, pozwolenia)
- parkowanie, nadal zastawiamy się wzajemnie z 2 sąsiadami albo zastawiamy chodnik prowadzący do drzwi wejściowych, z miejscem parkingowym nie będzie łatwo, oj! nie.
- pani Wielmożna - sąsiadka, która podobno dbała o zatrucie życia wszystkim lokatorom po kolei, a jak się w miarę uodpornili, to czyha na świeżą krew.

środa, 15 maja 2013

Kuchnia - kolejny level

Kuchnia spisuje sie dobrze, znajoma nazwała ją kuchnia z gumy - myślałam, że to aluzja do laminatów na meblach a chodziło o to, że tyle się w niej zmieściło ;) Oczywiście to jeszcze nie koniec zmagań.

Kuchnia nocą




Kuchnia za dnia