wtorek, 17 stycznia 2012

Krótki raport i kuchenne inspiracje

Mieszkanie jest na razie idealnie puste, podłogi skrzypią i hula echo, tylko z pokoju bobasów zrobił się mały składzik budowlany a najbardziej rzuca się w oczy zdemontowany kaloryfer - grat non grata... Muszę znów dać mu szansę na allegro, poprzednim razem znalazł się nawet kupiec, ale z drugiego końca Polski, poza tym nie doczytal, że zależy mi na odbiorze osobistym. Ściągnięcie tego prawie 200-kilowego okazu z 2 piętra po drewnianych krętych schodach (firma przeprowadzkowa), załadowanie na paletę i zamówienie kuriera wyniosłoby kilka stówek... Nie mam jednak sumienia dać pociąć tego kaloryfera i chyba jednak zamówię kogoś do zniesienia a potem się zobaczy...

W tym tygodniu musimy odgracić pokój bobasów, podmalować kaloryfery i rurki i dokręcić pozostałe gniazdka i kontakty. Apropos gniazdek i kontaktów - jak ostatnio zajechaliśmy całą rodziną (2+2), to 5 minut po naszym wejściu do mieszkania zastukały dwie sąsiadki z parteru z pytaniem, czy zakręciliśmy wodę w całym budynku. Grzecznie odpowiedzieliśmy, że nie (słowo honoru!) i wzięliśmy się do dzieła. Niestety tego dnia zmrok zapadł jakoś wcześniej, poza tym dla bezpieczeństwa małżonek wyłączył prąd w mieszkaniu i żeby nie instalować zupełnie po ciemku, to... włączaliśmy latarkę w moim telefonie. Na szczęście córka w tym czasie zajęła się rysowaniem (skubana!), a jej brat przespał cały czas w foteliku. To sie nazywa dobrana ekipa :) Gdy już mielismy dośc tych ciemności i braku wody, zdecydowaliśmy się wracać do siebie, po drodze dowiedzieliśmy się, że jest jakaś duża awaria wodociągu na całej ulicy i jeszcze przez jakiś czas nie będzie wody. Wieczorem małżonek zauważył, że ma nieodsłuchaną wiadomość na telefonie - o 16.31 (byliśmy wtedy w mieszkaniu) dzwoniła nasza ulubiona sąsiadka z pierwszego piętra z prośbą o... włączenie wody, zostaliśmy też uświadomieni jak niedogodna jest ta sytuacja, bo "przecież woda jest potrzebna". Yyyyy...

A teraz z innej beczki, zaczęłam bardzo poważnie myśleć nad kuchnią, niedługo wrzucę plan, tylko nie mogę znaleźć wygodnego programu do projektowania. Lubię planner z Ikei, ale on działa tylko na Windowsie, a my jesteśmy linuksowi... Zaczynam działać na SweetHome, efekty tych działań - wkróte. Tymczasem trochę inspiracji...

Zupełnie przez przypadek albo po prostu dzięki dobrej intuicji wujka Google'a trafiłam na bardzo interesujący wątek - kronikę urządzania mieszkania - na forum Muratora. I olśniło mnie :) Co jakiś czas wracam, żeby sprawdzić, czy właściciele coś dodali, niestety od kilku miesięcy cicho i głucho tam. Moje olśnienie dotyczy kuchni, proszę tylko popatrzeć:






http://forum.muratordom.pl/showthread.php?138097-Mieszkanie-Rudych-Ludzi/page7

czwartek, 12 stycznia 2012

Parkietowe wieści

Nie wspominałam jeszcze o tym, jak wyglądał casting na  parkieciarza - zastosowaliśmy metodę ukrytej kamery a raczej mikrofonu. Najpierw wujek Google pomógł znaleźć namiary, następnie zadzwoniłam do kilku firm/fachowców zorientować się w kwestii cen i terminów i umówiłam 5 spotkań. Na wszystkie jeździł małżonek (ładnie o to poproszony), po spotkaniu z pierwszymi 2 panami  jeszcze zdał mi relację, potem stwierdził, że wszyscy mówią to samo, więc zaczął nagrywać wszystko na dyktafon. Na koniec oddał jurorce do odsłuchania, ta zrobiła notatki i ogłosiła zwycięzcę. Teraz mogę dodać, że firma dodatkowo zapunktowała u mnie dosyć porządną stroną www i ciekawym tekstem na str. głównej:

"Nie ma prawie niczego na tym świecie,
czego ktoś nie mógłby zrobić trochę gorzej
i trochę taniej sprzedać,
a ludzie, którzy kierują się tylko ceną,
stają się sprawiedliwie ofiarą takich machinacji.

Niemądrze jest zapłacić za dużo,
ale jeszcze gorzej – zapłacić za mało.
Gdy płaci się za dużo,
tracicie trochę pieniędzy – to wszystko,
natomiast gdy płacicie za mało,
tracicie czasami wszystko,
ponieważ kupiony towar nie potrafi
spełnić przypisanego mu zadania.

Prawo gospodarcze zabrania
otrzymywać za małe pieniądze dużą wartość.
Jeżeli przyjmujecie tanią ofertę
musicie wliczyć w nią ryzyko,
na które się decydujecie.

A jeżeli to czynicie,
to macie też wystarczającą ilość pieniędzy,
aby zapłacić za coś lepszego "

za Johnem Ruskinem (1819 – 1890) powtarza Tomasz Pietrzak


Takie polonistyczne spaczenie ;)
A wracając do sprawy, powiem krótko - jestem zachwycona.




Mój i małżonka zachwyt sięgnął już tego poziomu, że w trzecim pokoju (jeszcze bez podłogi) nie wyobrażamy sobie już wykładziny ani paneli, myśleliśmy o deskach dębowych, ale cena nas powaliła - 240 zł za m2, niby to koszt z uwzględnioną robocizną, ale na te 18 m2 z perspektywą przesuwania ścian - jakoś nam szkoda. Ułożenie metra parkietu jest prawie o połowę tańsze, tylko jeszcze pozostaje dylemat - jodełka czy układanka...


 http://www.timparkiet.pl/images/realizacje/DSC01666.JPG