wtorek, 25 października 2016

I znowu o łazience

I znów będzie o łazience. Dzisiaj pokażę kilka zdjęć a na następny raz przygotuję emocjonującą narrację. Miniaturki powiększają się po kliknięciu w nie.

Tu kącik pralkowy



Tu widok "po podłodze"



Tu kącik prysznicowy plus miejsce na umywalkę




I to na razie tyle. Ciekawe, czy panowie fachowcy jutro dojadą...

czwartek, 6 października 2016

Łazienka



Remont łazienki to miał być taki remont w remoncie albo remont na marginesie remontu - szybka sprawna akcja przeprowadzona w tydzień i to nie naszymi rękami. Tradycyjnie  zamieściliśmy ogłoszenie na oferii, otrzymaliśmy kilka ofert, odwiedziło nas kilku fachowców. Wybraliśmy tego, który wydawał się dobrze zorientowany w temacie 
i pomysłowy . Zastanawialiśmy się na przykład nad ogrzewaniem podłogowym 
a  pan zasugerował podłogowe elektryczne. Niestety jak już umówiliśmy się na współpracę, to okazało się, że nie uda się rozpocząć prac w ostatnim tygodniu sierpnia, gdy akurat
 z dziećmi miałam zaplanowany wyjazd, tylko tydzien później, gdy już wrócimy, rozpocznie się rok szkolny i łazienka będzie potrzebna... A później potoczyło się jak w zasłyszanych opowieściach i anegdotach - wszystko zostało zdemontowane, woda i prąd odłączone, zaliczka wzięta i nagle znów jak porwanie przez UFO - kilkanaście płyt g-k pozostawionych na klatce schodowej ("jutro wniesiemy") zasłaniających skrzynki na listy i okno, wybrudzone na biało schody ("jutro posprzątamy") itd. Potem problem z dodzwonieniem
się, a gdy udało się porozmawiać, okazało się, że pan musi zostać z chorą córką w szpitalu. Kolejne dni czekania i wreszcie tzw. ostatnia rozmowa. Pan przyniósł zdjęcia rentgenowskie, odpowiadał o planowanej operacji i późniejszej rehabilitacji dziecka. Przeprosił, oddał zaliczkę - wszystko odbyło się na spokojnie, pełna kultura - bo raczej człowiek stara się wierzyć człowiekowi - tylko że zostaliśmy zupełnie na lodzie, bez prądu, umywalki, toalety, bez dostępu do wody. Rozpoczęło się nerwowe poszukiwanie kogokolwiek, byle nie z ogłoszenia, liczyłam na pocztę pantoflową i nagle... nasz fachowiec zadzwonił i zapytał, cz mógłby... wrócić i dokończyć zlecenie. Operacja została przełożona. A my co? zgodziliśmy się. I od tamtej pory wpada na killa godzin niekoniecznie rano i niekoniecznie codziennie i niekoniecznie on, raz pracowali u nas Ukraińcy. 

Poniżej galeria, raczej skromna, bo postępy też skromne. W głębi moja piękna zielona lampa, jeszcze niestłuczona "niechcący".







A tu już widać, że coś się zmienia









sobota, 1 października 2016

Pokój dzieci

Żywioł remontu nie oszczędził również pokoju dzieci, który na samym początku wyglądał tak. Kilka lat temu wydawało mi się, że po remoncie dachu i przyłączeniu nowego pokoju, będzie wiadomo, jak urządzić tę przestrzeń dla dzieci, już nie bobasów. Pojawił się co prawda nowy bobas, ale zostanie po prostu dokoptowany do starszego brata, na razie nikt nie zgłaszał sprzeciwu.
To jest jedno  z przekleństw mieszkań w kamienicach - potencjał, zbyt dużo możliwości i zbyt mało czasu, funduszy i cierpliwości... Najpierw nie było podłogi, więc położyliśmy parkiet, ale zaczynam żałować, że nie zdecydowaliśmy się na deski w całym mieszkaniu... Teraz czeka nas przekładanie płytek w przedpokoju (i niepewność - ile wytrzymają) a parkiet w pokojach trzeba będzie przeprosić za niedogodności w czasie remontu, za kurz i brud, i po wszystkim - pogodzić się ze skrzypieniem pod nogami.

Dużo myślałam nad oknem - czy wstawić dwa wąskie, czy obniżyć to (ma inną odległośc od sufitu niż pozostałe okna), czy wybić jeszcze jedno w skosie, wreszcie, czy zostawić odsłonięty częściowo sufit, żeby światło z dachowego południowgo okna doświetlało ten ciemnawy północny pokój. Przedwczoraj zdecydowaliśmy, że sufit będzie "zamknięty", żeby już nie przedłużać i żeby w zimie nie dopłacać za ogrzewanie.

Podobne problemy dotyczyły ścian - co ze ścianą z drzwiczkami (burzyć/montować drzwi czy szafę wnękową), czy odgradzać się od nowego pokoju wąskim korytarzykiem i postawić ścianę (z drzwiami przesuwnymi) w miejscu, gdzie zaczyna się skos (zdjęcie poniżej), czy, czy, czy... Pod skosem w tej niskiej ściance kolankowej jest przejście do "kukułki", trzeba ją docieplić, położyć podłogę, zamontować jakieś (jakie?) drzwiczki i będzie cudnie. Jest tam nawet małe okienko do "kukania" na okolicę :) Dzieci czekają z niecierpliwością na możliwość zajęcia tego zakątka.






Tu widać częściowo skuty tynk i zdemontowane drzwiczki





Tu pojawił się szkielet ściany (za ścianą - nasza sypialnia)



Tu nadal szkielety



Szkielety już ofoliowane, czas na płyty k-g, jedna już czeka - wyrzeźbiona i docięta przez SzM.




A nad wszystkim czuwa nasz niezłomny kot...