czwartek, 6 października 2016

Łazienka



Remont łazienki to miał być taki remont w remoncie albo remont na marginesie remontu - szybka sprawna akcja przeprowadzona w tydzień i to nie naszymi rękami. Tradycyjnie  zamieściliśmy ogłoszenie na oferii, otrzymaliśmy kilka ofert, odwiedziło nas kilku fachowców. Wybraliśmy tego, który wydawał się dobrze zorientowany w temacie 
i pomysłowy . Zastanawialiśmy się na przykład nad ogrzewaniem podłogowym 
a  pan zasugerował podłogowe elektryczne. Niestety jak już umówiliśmy się na współpracę, to okazało się, że nie uda się rozpocząć prac w ostatnim tygodniu sierpnia, gdy akurat
 z dziećmi miałam zaplanowany wyjazd, tylko tydzien później, gdy już wrócimy, rozpocznie się rok szkolny i łazienka będzie potrzebna... A później potoczyło się jak w zasłyszanych opowieściach i anegdotach - wszystko zostało zdemontowane, woda i prąd odłączone, zaliczka wzięta i nagle znów jak porwanie przez UFO - kilkanaście płyt g-k pozostawionych na klatce schodowej ("jutro wniesiemy") zasłaniających skrzynki na listy i okno, wybrudzone na biało schody ("jutro posprzątamy") itd. Potem problem z dodzwonieniem
się, a gdy udało się porozmawiać, okazało się, że pan musi zostać z chorą córką w szpitalu. Kolejne dni czekania i wreszcie tzw. ostatnia rozmowa. Pan przyniósł zdjęcia rentgenowskie, odpowiadał o planowanej operacji i późniejszej rehabilitacji dziecka. Przeprosił, oddał zaliczkę - wszystko odbyło się na spokojnie, pełna kultura - bo raczej człowiek stara się wierzyć człowiekowi - tylko że zostaliśmy zupełnie na lodzie, bez prądu, umywalki, toalety, bez dostępu do wody. Rozpoczęło się nerwowe poszukiwanie kogokolwiek, byle nie z ogłoszenia, liczyłam na pocztę pantoflową i nagle... nasz fachowiec zadzwonił i zapytał, cz mógłby... wrócić i dokończyć zlecenie. Operacja została przełożona. A my co? zgodziliśmy się. I od tamtej pory wpada na killa godzin niekoniecznie rano i niekoniecznie codziennie i niekoniecznie on, raz pracowali u nas Ukraińcy. 

Poniżej galeria, raczej skromna, bo postępy też skromne. W głębi moja piękna zielona lampa, jeszcze niestłuczona "niechcący".







A tu już widać, że coś się zmienia









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz