niedziela, 6 kwietnia 2014

Wiosennienie

Zajaśniało, zapachniało, wiosna, wiosna, wiosna... Oficjalne powitania już za nami, ale przyznam, że z pewną taką nieśmiałością przyglądam się przyrodzie. Niby w marcu jak w garncu, kwiecień plecień itd., ale i tak co roku wiosna zaskakuje. Temperatury wahają się od -1 do 17 stopni C, wiatr albo urywa głowy, albo ledwo ledwo dmucha, po drodze zdarzyła się też 15-minutowa burza z oberwaniem chmury (akurat wracałam do domu - biegieeem). Na każdym kroku widać, że naród pragnie wiosny -  sąsiedzi, wprawiając mnie w zakłopotanie, pograbili ogródki, poprzycinali gałęzie, wszystko elegancko popakowali w worki na odpady zielone, zmienili dekoracje na balkonach.

Po czym jeszcze można poznać, że wiosna? Podczas codziennych spacerów mój syn radośnie truchtając po chodniku przed każdym zamiarem wejścia na trawnik zatrzymuje się i wypowiada swoje sakramentalne "są tu kupy"? Niestety zazwyczaj odpowiadam, że owszem.
A skoro otarłam się o tematy ogrodnicze, podzielę się dzisiejszym odkryciem. Podczas przeglądania allegro zauważyłam na stronie głównej takie zieloniutkie cudo


http://www.e-zakupy.org/45-aerator-sandalowy.html


Fachowo nazywa się to aerator sandałowy, kosztuje od 15 do 25 zł, o pozostałe sprawy proszę pytać wujka Google'a. Czas zamienić narty i łyżwy na aeratory sandałowe!

Oczywiście w mieszkaniu także się nieco zazieleniło, po stole kica zielone,



wazony mają w końcu zajęcie. A podniebienia szukają alternatywy dla ciężkich trunków ;)