wtorek, 24 marca 2015

Nic się nie dzieje

Nic sie nie dzieje, nic się nie dzieje, nic.
Nic




 Wspominałam kiedyś, że zdecydowaliśmy się na architekta, który zgłosił się przez oferię, nie chciał wysokiej zapłaty, nie wymądrzał się, nie szukał przeszkód. Żałuję, że nie wzbudziło we mnie podejrzeń to, że rzadko odbiera telefony i rzadko oddzwania. W zeszłym roku (w lecie) sumiennie przeprowadził inwentaryzację naszego mieszkania i przymierzał się do projektu. Czekaliśmy cierpliwie, czasem dzwoniliśmy się przypomnieć, czasem udawało się zamienić kilka słów. Pamiętam mail z 6. listopada, w którym pan architekt kajał się i tłumaczył, że ma mnóstwo pracy przy dużym projekcie, jest ciagle wysyłany do pracy "za miastem", ale już prawie jest gotowy z projektem, zbiera tylko podpisy. Niespecjalnie przejmował się tym, że termin zakończenia adaptacji ustalony by do końca 2014 roku. Jakoś w styczniu (po zorganizowaniu przez nas nowej uchwały z przedłużeniem terminu) zameldował, że jest gotowy, ale z powodu braku samochodu trudno było mu sie umówić na dostarczenie dokumentów, więc Szanowny Małżonek musiał sam sie pofatygować i o 7.30 rano pojechać po odbiór. 

Gdy pełni nadziei i wiary oddaliśmy wszystkie 4 egzemparze pani z wydz. architektury UM, okazało sie, że brakuje jakiegos podpisu i tytuł jest źle sformułowany a nasz zamiar wykonania nowego okna trzeba NAJPIERW ustalić z konserwatorem. Poza tym poradziła, żebyśmy przedłożyli uchwałę potwierdzajaca nasze prawa do dysponowania każdym zakamarkiem naszego mieszkania. Szanowny Małżonek zawiózl więc dokumenty do poprawki i pan architekt zdziwił się, że przed uzyskaniem pozwolenia na budowe trzeba najpierw ustalić wszystko z konserwatorem, bo u niego w mieście urzędnicy załatwiają te sprawy między sobą. Okazało się, że konserwator nie chce od razu oficjalnego wniosku o pozwolenie, ale najpierw ma to być prośba o zopiniowanie projektu. Zrobiliśmy zdjęcie elewacji, nanieśliśmy planowane okno, dołączyliśmy podanie i zanieśliśmy do UM. Odpowiedź (pozytywna) przyszła po tygodniu (dnia 2. lutego dokładnie), więc można było przystąpić do składania oficjalnego podania. A co jest potrzebne, aby konserwator wyraził zgodę na roboty budowlane (w naszym przypadku wybicie otworu okiennego 50x60 cm) w nieruchomości wpisanej do ewidencji zabytków?

- wniosek o pozwolenie na prowadzenie robót budowlanych
- oświadczenie o prawie do dysponowania nieruchomością
- uchwała wspólnoty
- projekt.

Jednak najważniejsza była uchwała potwierdzająca, że wspólnota nie rości sobie praw do antresoli i akceptuje nasz projekt. Uchwała podpisana przez 3 członków wspólnoty (uff :), trafiła do administracji i kilka dni czekała na podpis sąsiada, który nie mieszka w naszym budynku, więc trzeba go za każdym razem "wzywać". Potem jeszcze UM - potrzebny podpis urzednika w imieniu naszych 2 sasiadek z lokali komunalnych i... pani sekretarka z administracji IDZIE po tę podpisaną przez urzędnika uchwalę, przynosi ją z powrotem do biura, przystawia pieczątkę z datą dostarczenia i wpina do segregatora. Dopiero wtedy ja/Szanowny Malżonek możemy PÓJŚĆ ją odebrać i zanieść do konserwatora razem z innymi wymaganymi dokumentami.
 Myśląc logicznie (jak mówia w pewnej irytującej reklamie radiowej) to tournee naszej uchwały między UM a administracją powinnio trwać dzień/dwa - zabieram podpisaną uchwalę z adm, niosę do UM, otrzymuję podpis reprezentanta pozostałych lokatorów, robię ksero, dołączam do wniosku dla konserwatora i zanoszę do rozpatrzenia. Nie, wróć! potrzebuję jeszcze adnotacji o zgodności z oryginałem - do uzyskania w biurze administracji. Czyli znów spacer. Spaceru jednak nie było, bo powyższy scenariusz i tak byłby niemożliwy i... niezgodny z prawem. Nie da się skrócić procedury zatwierdzania uchwały wspólnoty mieszkaniowej i wszystko zamiast 2 dni musi trwać tydzień. Bo tak. Dla zainteresowanych podam linki do 2 stron, z których można się wiele dowiedzieć o zasadach funkcjonowania wspólnot mieszkaniowych.

http://www.zarzadca.eu/
http://www.wspolnotamieszkaniowa.pl