środa, 9 grudnia 2015

O poszukiwaniu kabiny prysznicowej

W czasach trwajacej zawieruchy remontowej doszła jeszcze konieczność wmiany kabiny prysznicowej, dla przypomnienia - mamy taki egzeplarz i taką przestrzeń do dyspozycji - skromne 2,6 m2. Metamorfozę łazienki zostawiliśmy sobie na deser, nie było tam nigdy płytek na ścianach, więc pomalowaliśmy wszystko na biało i jakoś dało się korzystać. Jednak kilka miesięcy temu zaczął przeciekać brodzik, Szanowny Malżonek zakleił pęknięcia klejem na gorąco i wystarczyło aż do wczoraj. Nie ma już sensu bawić się w klejenie, bo generalnie cała kabina wygląda obskurnie i na dodatek radio sie psuje ;)
 Najchętniej zamontowałabym głęboki solidny brodzik i mlecznobiałe szklane drzwi, coś w stylu kabiny KABRO II SANPLAST, niedostępnej jednak w wymiarach poniżej 90x90 cm.



 http://www.leroymerlin.pl/wanny-i-kabiny-prysznicowe/kabiny-brodziki-i-akcesoria/kabiny-prysznicowe/kabina-prysznicowa-kabro-ii-sanplast,p180103,l2119.html

Tylko że wtedy trzeba by wykończyć ściany w środku (płytki itd.) a nie mamy chwilowo czasu i ochoty. Musimy więc znaleźć podobną kabinę, czyli narożną półokrągłą, o wymiarach 80x80, z głębokim brodzikiem (dzieci lubią urządzać rejsy ludzikom duplo i playmobil), ze ściankami i daszkiem.
Pocieszam się, że zamknięta kabina póki co jest fajna, bo
- na czas kąpieli można zamknąc się w szczelnym azylu (z muzyką :) i nie zawiewa chłodem
- mniej wilgoci wydostaje się na sufit i ściany
- mniej wody wydostaje się poza kabinę a dzieci potrafią.

Niestety minusem jest mały wybór w sklepach, bo wszystkie kabiny z daszkiem występują tylko w wersji z hydromasażem, czyli mnóstwem dodatkowych zakamarków i urządzeń do czyszczenia i najczęściej w kolorze czarnym a osad z mydła wcale tak łatwo nie schodzi z ciemnych ścianek i drzwi...
Poza tym  jasne nieprzezroczyste drzwi przydałyby się w awaryjnej sytuacji, gdy ktoś bierze prysznic a ktoś musi na chwilę wejść, przy czterech osobach zdarza nam się to często a co dopiero, gdy będzie nas pięcioro.

I co? nie ma nigdzie takiej kabiny, podejrzewam jakiś spisek handlowy, bo podobnie było, gdy szukałam białej płyty elektrycznej, piekarnika, pochłaniacza, odtwarzacza cd, radia podszafkowego czy mikrofalowki. W przyszłości będę też pewnie rozglądać się za białym telewizorem. Zazwyczaj szukam produktów ze środkowej półki cenowej, nie chcę przepłacać za to, że wolę biały kolor ale nie chcę też ryzykować z jakimiś niszowymi firmami. Właściwie to pozostaje mi kupno sprzętu w kolorze inox albo czarnym, bleee. Z piekarnikiem się ugięłam, ale do tej pory denerwuje mnie, że odróżnia się od pozostałych sprzętów, w sumie czajnik też, ale to się nie liczy ;) Dotychczasowe zakupy kosztowały mnie masę czasu i determinacji, teraz czeka mnie podobny scenariusz z kabiną.


Zaczęłam przeszukiwać Internet i widzę, że nic się nie zmieniło. Wśród dziesiatek ciemnych kabin jest sobie na przykład dość przyzwoita (ale bez radia) kabina z hydromasażem - Costa Kerra, ale oczywiście 90x90 cm. 


http://www.dom-lazienka.pl/kabina-z-hydromasazem-costa-kerra-id-2127.html


Własciwie po dwóch dniach poszukiwań znalazłam tylko kabinę firmy Duschy (model 5304), nigdy nie słyszałam o tej frmie, zdążyłam się dowiedzieć, że to Szwedzi i ceny zaczynają się od 1900 zł, za "szwedzkość" się płaci... Tylko dopiero z recenzji użytkowników dowiedziałam się, że produkcja odbywa się w Chinach i jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia.



http://mkabi.pl/kabiny-prysznicowe/duschy-5304-detail




 Jestem już zdesperowana, ale chciałam znaleźć więcej informacji i wyświetlił się taki rysunek 





 http://luxor.sklep.pl/Duschy_5304_Kabina_Polokragla_Natryskowo_Masazowa_80x80212-2259.php

Kolejna ciekawostka - wymiary 80x80 cm dotyczą wnętrza kabiny, bo na zewnatrz boki mają po 92 cm! Chyba że nie umiem czytać, ale coś tu mi nie pasuje.  Nasza obecna kabina mierzy sobie z zewątrz 80 cm (szerokość) i ok. 70 cm głebokość, nie znajdę miejsca na te dodatkowe centymetry :( Poddaję się, chyba kupimy dużą miskę...


czwartek, 3 grudnia 2015

Metoda małych kroczków i psi urok mieszkania na poddaszu

Czas ucieka jak szalony a my z pokorą czekamy aż klej do parkietu stwardnieje. Panowie mają pojawić się na cyklinowanie i lakierowanie 7. grudnia. W zeszłym tygodniu udało się popchnąć kilka prac do przodu - Szanowny Małżonek uruchomił grzejnik. Okazało się, że hydraulicy podłączyli go do rur bez zasilania i tak naprawdę nie wiadomo, czy obwiniać ich o niewiedzę, czy przyznać, że tak już jest ze starym budownictwem - nie ma planów, żadnej dokumentacji budynku, więc nikt nic nie wie np. o instalacji CO. Fachowcy wszystko robią na wyczucie. Ale tego, że nawet nie pokwapili się, żeby sprawdzić co i dlaczego nie działa, nie wybaczę. 
Ciężko mi też będzie wybaczyć montażystom i pani "szefowej" z tutejszego biura firmy Drutex, zastanawiam się, czy to wszystko nie działa na zasadzie franczyzny, jak Żabka albo Telepizza. Jest znana i dosyć ceniona marka, są jakieś tam odgórne zasady prowadzenia interesu, ale i tak wszystko zależy od tego, kto świadczy usługi na końcu tego łańcuszka i... ile mu się chce. Wspominałam tu, że od lipca czekaliśmy na poprawną fakturę i sprawdzenie luźnego zawiasu w jednym z okien. Kilka dni temu zadzwoniła pani z biura i przysłała człowieka. Człowiek przyszedł w sobotę, burknął "dzień dobry", nie zdjął czapki, posłuchał naszych zastrzeżeń, otworzył okno i powiedział, "drewniane tak biją", podobno nic się nie da z tym zrobić, zostawił fakturę i do widzenia, był u nas z 3 minuty.

Kolejna sprawa - docieplenie skosów, było to niezbędne, żeby można było zacząć kłaść parkiet, więc Szanowny Małżonek po powrocie z pracy, wykonaniu co głośniejszych czynności remontowych, gdy młodzież poszła już spać przystąpił do dzieła, skończył nad ranem... Wspominałam kiedyś, że zasługuje na miano Inżyniera Rzeźbiarza, ostatnio bywa też Majstrem Ninja - gdy cały dom już przysypia on bierze te cichsze narzędzia i niepodejrzewany przez nikogo nadal pracuje, mierzy, wierci i rzeźbi. Zazwyczaj rano przychodzi czas na podsumowanie i kolejny raz słyszę, że w tym mieszkaniu nie ma kątów prostych itd. Ostatnio Szanowny Małżonek poskarżył się na to koledze i dodał, że zawsze wtedy mówię - taki urok mieszkania na poddaszu. A co na to kolega? - chyba psi urok! 
Hmmm, poniekąd ;)

Po ubraniu skosów w wełenkę od razu zrobiło się cieplej i... ciszej, aż ciężko się przyzwyczaić. Nie trzeba już opuszczać foliowej kurtynki, nie trzeba wchodzić do pokoju od ulicy w kurtce i czapce - jest moc. Tylko kot dostał wilczy bilet, albo ma już dość remontu, albo wełna z czymś mu się kojarzy, bo dwa razy "oznaczył" teren. I co takiemu zrobić? nikt go nie złapał na gorącym uczynku a podobno pamięć kocia sięga w takich sprawach do 20 sekund wstecz. 
Tak na chwilę obecną prezentuje się część pokoju pod skosami.




A poniżej dość nieciekawe łączenie 2 płaszczyzn i 2 rodzajów parkietu, panowie - szef i 3 pracowników - zapamiętali jak jeden mąż, że tu ma stanąć ścianka, więc nieważne jaki będzie efekt końcowy. Szanowny Małżonek twierdzi, że mówił o ściance, ale w innym miejscu, teraz już nie dojdziemy, ale w tym miejscu będzie chyba  sofa, więc może nie będzie tak widać, poza tym panowie zapewniają, że maszyna do cyklinowania czyni cuda, pozostaje mi w to wierzyć.





Jeśli chodzi o słup, to chcemy go zostawić, tylko nie mam pomysłu na sposób renowacji. Ostatnio wyczytałam, że można na początek wyszorować go szarym mydłem i szczotką ryżową a potem nanieść politurę (w życiu!) albo olej do drewna. W najgorszym razie będzie to szlifierka i matowy lakier, choć podobają mi się też słupy i belki pomalowane dość niedokładnie na biało...

Dziś miały przyjechać płyty k-g , Szanowny Małżonek specjalnie uprzedził w pracy, że będzie pracował z domu, ale... pan od przeprowadzek (do wniesienia tych płyt) nie odebrał SMS-a potwierdzającego i ustalił przyjazd na jutro  ("mam stary telefon"). Zatem trzeba było niemalże zawrócić panów ze składu budowlanego i znaleźć inną firmę od przeprowadzek, która ma wolny termin. To jednak nie jest łatwa sprawa - wniesienie 40 płyt k-g na drugie piętro w kamienicy, każda płyta waży ok. 30 kg (kierownik budowy nakazał użyć tych różowych - ogniotrwałych), niektóre firmy w ogóle nie przyjmują takich zleceń. Liczymy, że jutro cała operacja przebiegnie bez zakłóceń.