czwartek, 3 grudnia 2015

Metoda małych kroczków i psi urok mieszkania na poddaszu

Czas ucieka jak szalony a my z pokorą czekamy aż klej do parkietu stwardnieje. Panowie mają pojawić się na cyklinowanie i lakierowanie 7. grudnia. W zeszłym tygodniu udało się popchnąć kilka prac do przodu - Szanowny Małżonek uruchomił grzejnik. Okazało się, że hydraulicy podłączyli go do rur bez zasilania i tak naprawdę nie wiadomo, czy obwiniać ich o niewiedzę, czy przyznać, że tak już jest ze starym budownictwem - nie ma planów, żadnej dokumentacji budynku, więc nikt nic nie wie np. o instalacji CO. Fachowcy wszystko robią na wyczucie. Ale tego, że nawet nie pokwapili się, żeby sprawdzić co i dlaczego nie działa, nie wybaczę. 
Ciężko mi też będzie wybaczyć montażystom i pani "szefowej" z tutejszego biura firmy Drutex, zastanawiam się, czy to wszystko nie działa na zasadzie franczyzny, jak Żabka albo Telepizza. Jest znana i dosyć ceniona marka, są jakieś tam odgórne zasady prowadzenia interesu, ale i tak wszystko zależy od tego, kto świadczy usługi na końcu tego łańcuszka i... ile mu się chce. Wspominałam tu, że od lipca czekaliśmy na poprawną fakturę i sprawdzenie luźnego zawiasu w jednym z okien. Kilka dni temu zadzwoniła pani z biura i przysłała człowieka. Człowiek przyszedł w sobotę, burknął "dzień dobry", nie zdjął czapki, posłuchał naszych zastrzeżeń, otworzył okno i powiedział, "drewniane tak biją", podobno nic się nie da z tym zrobić, zostawił fakturę i do widzenia, był u nas z 3 minuty.

Kolejna sprawa - docieplenie skosów, było to niezbędne, żeby można było zacząć kłaść parkiet, więc Szanowny Małżonek po powrocie z pracy, wykonaniu co głośniejszych czynności remontowych, gdy młodzież poszła już spać przystąpił do dzieła, skończył nad ranem... Wspominałam kiedyś, że zasługuje na miano Inżyniera Rzeźbiarza, ostatnio bywa też Majstrem Ninja - gdy cały dom już przysypia on bierze te cichsze narzędzia i niepodejrzewany przez nikogo nadal pracuje, mierzy, wierci i rzeźbi. Zazwyczaj rano przychodzi czas na podsumowanie i kolejny raz słyszę, że w tym mieszkaniu nie ma kątów prostych itd. Ostatnio Szanowny Małżonek poskarżył się na to koledze i dodał, że zawsze wtedy mówię - taki urok mieszkania na poddaszu. A co na to kolega? - chyba psi urok! 
Hmmm, poniekąd ;)

Po ubraniu skosów w wełenkę od razu zrobiło się cieplej i... ciszej, aż ciężko się przyzwyczaić. Nie trzeba już opuszczać foliowej kurtynki, nie trzeba wchodzić do pokoju od ulicy w kurtce i czapce - jest moc. Tylko kot dostał wilczy bilet, albo ma już dość remontu, albo wełna z czymś mu się kojarzy, bo dwa razy "oznaczył" teren. I co takiemu zrobić? nikt go nie złapał na gorącym uczynku a podobno pamięć kocia sięga w takich sprawach do 20 sekund wstecz. 
Tak na chwilę obecną prezentuje się część pokoju pod skosami.




A poniżej dość nieciekawe łączenie 2 płaszczyzn i 2 rodzajów parkietu, panowie - szef i 3 pracowników - zapamiętali jak jeden mąż, że tu ma stanąć ścianka, więc nieważne jaki będzie efekt końcowy. Szanowny Małżonek twierdzi, że mówił o ściance, ale w innym miejscu, teraz już nie dojdziemy, ale w tym miejscu będzie chyba  sofa, więc może nie będzie tak widać, poza tym panowie zapewniają, że maszyna do cyklinowania czyni cuda, pozostaje mi w to wierzyć.





Jeśli chodzi o słup, to chcemy go zostawić, tylko nie mam pomysłu na sposób renowacji. Ostatnio wyczytałam, że można na początek wyszorować go szarym mydłem i szczotką ryżową a potem nanieść politurę (w życiu!) albo olej do drewna. W najgorszym razie będzie to szlifierka i matowy lakier, choć podobają mi się też słupy i belki pomalowane dość niedokładnie na biało...

Dziś miały przyjechać płyty k-g , Szanowny Małżonek specjalnie uprzedził w pracy, że będzie pracował z domu, ale... pan od przeprowadzek (do wniesienia tych płyt) nie odebrał SMS-a potwierdzającego i ustalił przyjazd na jutro  ("mam stary telefon"). Zatem trzeba było niemalże zawrócić panów ze składu budowlanego i znaleźć inną firmę od przeprowadzek, która ma wolny termin. To jednak nie jest łatwa sprawa - wniesienie 40 płyt k-g na drugie piętro w kamienicy, każda płyta waży ok. 30 kg (kierownik budowy nakazał użyć tych różowych - ogniotrwałych), niektóre firmy w ogóle nie przyjmują takich zleceń. Liczymy, że jutro cała operacja przebiegnie bez zakłóceń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz