niedziela, 30 października 2011

Parkiet

Zapomniałam dodać, że w trakcie zalania ucierpiał też parkiet, moja piękna dębowa bezsęczna jodełka... W związku z tym postanowiłam na poważnie zająć się poszukiwaniem kolejnego fachowca. Zadzwoniłam do kilku firm i dowiedziałam się, że koszt cyklinowania waha się w granicach 45-80 zł za metr kwadratowy, w ramach usługi jest cyklinowanie, szpachlowanie i 3-krotne lakierowanie. Jeśli policzyć powierzchnię parkietu w naszych 2 pokojach, to wychodzi 33 m2, czyli 1600-2600 zł, do tego trzeba doliczyć koszt nowych listew (5-150 zł/m). Oj, zabolało.
W piątek umówiliśmy się na wycenę z fachowcem, podobno parkiet piękny, szkoda byłoby się go pozbywać, tylko oprócz cyklinowania należałoby jeszcze go przełożyć a pod spód dać płytę OSB, bo obecnie jest tam płyta pilśniowa i całość przez to jest nierówna. Uhm, ale do rzeczy - koszt takiej usługi to 6200 zł plus listwy. Aaaaaaaaaaaaaa!!!
No to mamy dylemat :( Poproszę jeszcze kilku fachowców o wycenę, a nuż...


Hydropiekłowstąpienie

Mam nadzieję, że Spięty wybaczy mi ten dzisiejszy tytuł... Nastał czas stagnacji, nic się nie dzieje, oczywiście w sprawach remontowych, bo jeśli chodzi o sprawy pozaremontowe, to powitaliśmy na świecie nowego członka rodziny :) Nasza współpraca z hydraulikami nadal trwa i nikt nie wie, ile to wszystko jeszcze potrwa, są z nami już 2 miesiące. Wyjaśniam - to nie tak, że przychodzą codziennie na 8 godzin, ale cały czas mają zlecenia "na mieście" i trudno się z nimi umówić. Z tego powodu panowie A. i R. nie mogą jeszcze dokończyć swoich prac, a my nie wybraliśmy się jeszcze na zakupy - listew i wykładziny brak.
Pod koniec września administracja poinformowała nas, że następnego dnia (miał to być piątek) zostanie wpuszczona woda do kaloryferów w naszej kamienicy. Ucieszyliśmy się, bo to zawsze jakiś krok do przodu, tylko nie przyszło nam do głowy, że powinniśmy wtedy być w mieszkaniu. Nikt też nie pomyślal, że w piątki nasza administracja ma "dzień w terenie", w związku z czym nikt nie odbiera telefonów i nie przyjmuje klientów. Tego dnia mój mąż niechcący zablokował sobie telefon i nie mogąc znaleźć numeru PUK, włożył do telefonu awaryjną kartę z nikomu nieznanym numerem.
Parę minut po jedenastej zadzwonil telefon, odebrałam, pani z administracji powiedziała lakonicznie, że w naszej kamienicy jest poważna awaria, zalewa mieszkania i dobrze by było, żeby któreś z nas tam pojechało. Działo się to na dzień przed terminem mojego porodu, więc na miejsce akcji pojechał mąż. Wlaściwie gdy dotarł na miejsce, było już po wszystkim, zostały tylko mokre ślady w 4 mieszkaniach (w naszym też), podobno napełnianie grzejników rozpoczęto przed 8., jak zaczęło zalewać mieszkania sąsiedzi próbowali dodzwonić się do męża, do administracji, do firmy dostarczającej ciepło. W końcu przyjechała straż pożarna i  panowie strażacy weszli do naszego mieszkania... przez okno, policja zamknęła ulicę dla ruchu i zaczęło się szukanie przyczyny zalania. Zajęło to 2 dni, bo hydraulik chyba nie mógł uwierzyć (my również), że zostawił wraz ze swoim pomocnikiem niezaślepioną rurę w ścianie między salonem a przedpokojem a niczego niepodejrzewająca ekipa remontowa położyła na tej ścianie płytę kartonowo-gipsową.
Wszystko działo się pod koniec września a hydraulicy nadal mają co robić... Zaślepili tę nieszczęsną rurę i odsłonili pozostałe poucinane końcówki - na wszelki wypadek, jakby się okazało, że też są niezaślepione. Po rozpoczęciu okresu grzewczego okazało się, że 2 grzejniki nie grzeją (w tym ten nowy!), z 3 grzejników i rury w przedpokoju kapie woda. Po kolejnej rozmowie z panem szefem i kolejnych podejściach fachowców z jego firmy zostały do naprawienia tylko (!!!) dwa problemy - nowy grzejnik i cieknąca rura, podobno w przyszłym tygodniu panowie mają się z nimi rozprawić. Nie było łatwo przekonać pana szefa, bo grzejnik nie grzeje i już, nic nie da się z tym zrobić a rura to nasz problem, bo hydraulicy jej nawet nie tknęli. Na szczęście znaleźliśmy zdjęcia "sprzed" i "po", gdzie widać iście mistrzowskie zespawanie 2 rur w jedną - właśnie tę.
Odmeldowuję się, nucąc pod nosem:

"Czy to sens ma
kląć, że ten świat
z kiepskiego zrobiony surowca?
Bo dobry Bóg
już zrobił, co mógł,
teraz trzeba zawołać fachowca!"

piątek, 7 października 2011

Pokój bobasów - druga odsłona

W pokoju bobasów zbyt wiele się nie działo, mamy białe ściany (oczywiście nie przy grzejniku) i płytę OSB na podłodze, aby położyć na niej wykładzinę w drewnopodobny wzór. I niestety utknęliśmy, okazało się, że nie tak łatwo znaleźć coś ładnego i niezbyt drogiego, potrzebujemy ok. 24 m2, więc wykładzina za 30 zł (m2) to już szaleństwo, a wśród tych tańszych są nieciekawe wzory albo grubość ("cienkość") nam nie odpowiada. Poza tym próbniki wywieszone w marketach budowlanych niekoniecznie są aktualne i trzeba wzywać operatora maszyny (karuzeli) z belami wykładzin i polować na tę najłądniejszą.

Widok na pokój rodziców (póki nie wstawią drzwi na szyfr:)



Standard - dowód profesjonalizmu hydraulików



 Spojrzenie w stronę drzwi

środa, 5 października 2011

Sypialnio-gabinet - pokój mocno rodzinny

Czerwona ściana runęła i możemy teraz biegać/jeździć sobie dookoła. Zmęczeni mieszkaniem w domu z 3 przechodnimi pokojami i przechodnią kuchnią właśnie zafundowaliśmy sobie coś podobnego w nowym lokum. Na szczęście mamy w zanadrzu kilka rozwiązań, aby w razie czego ufunkcjonalnić tę przestrzeń. Póki co, trochę goryczki.
Po pierwsze - pojawił się niepokojący zaciek w miejscu zupełnie dla nas nielogicznym. Juz wiemy, że woda potrafi sobie wydrążyć ścieżkę z dala od miejsca przeciekania, ale nie spodziewałam się, że aż tak daleko... A przed nami dłuuga zima z niewyremontowanym dachem, złożyliśmy do administracji podanie o wymianę papy nad naszą południowa lukarną, czekamy na odpowiedź.

Pozaciekana ściana :(
























Po drugie - nie wiem, jak to możliwe, ale w tym pokoju również najciekawsze rzeczy działy się, gdy wkroczyli hydraulicy.

Patchwork z rur i przypalona ściana
























Spojrzenie do tyłu
























I spojrzenie w bok
























Przestrzennie, jeszcze myślimy, co dalej. Pod wykładziną (tam, gdzie stoi stół) na szczęście ocalało trochę parkietu.