czwartek, 22 stycznia 2015


 Dzisiejszy dzień rozpoczął się tak cudownie - zimowa bajka. 
Miałam umówioną wizytę u pani doktor, przed wyjściem z budynku zajrzałam do skrzynki na listy i oprócz ulotki z pizzerii była mała karteczka tym razem podpisana "lokatorzy z 1. piętra", karteczka w sprawie dzieci biegających tymże lokatorom nad głowami, mamy już trochę tych karteczek na rozmaite tematy (a tak to się zaczęło klik). Zostawiłam karteczkę na parapecie, może któryś z sąsiadów zechce się podpisać, jeśli do jutra nie zniknie - wkleję skan, ku pamięci. Niby przestałam się przejmować tymi wszystkimi pretensjami sąsiadki, ale i tak za każdym razem przez kilka godzin o tym myślę i... układam odpowiedzi na zarzuty. I tak to, nie zważając już na bajkową aurę, sunęłam przed siebie jak Buka, zaciskając zęby i pomrukując.


Udało mi się dotrzeć do przychodni, nikt po drodze nie zamarzł ;) Na szczęście okazało sie, że zapalenie oskrzeli już prawie przeszło, ale jeszcze dostałam wyprawkę apteczną na najbliższe dni. Jako osoba prawie wyleczona udałam się do wspomnianego niedawno sklepu z tkaninami. Udało się nie rozminąć z próbnikiem sztruksowym i stanęłam przed trudnym zadaniem - wybrać z kilkunastu kolorów ten najlepszy. Po krótkiej naradzie z Szanownym Małżonkiem zdecydowaliśmy, że nowy-stary fotel będzie obity na pomarańczowo :)

Ostatnio w stanie wielkiego głodu inspiracji wnetrzarskich przeszukuję Internet  i na hasło "mieszkanie na poddaszu" trafiam na przeróżne blogi, fora i strony pracowni projektowych. To bardzo dobry sposób na poprawę nastroju - pooglądać te wszystkie mansardy, lofty, penthouse'y ale i przytulne azyle o powierzchni 20-40m2. Zauważyłam, że wiele osób zachwyca się mieszkaniami na poddaszu, marzy o takich a niektórzy nawet są szczęśliwymi nabywcami, pełnymi zapału, z rękami gotowymi na demolki i remonty - bo te upragnione poddasza mieszczą się najczęściej w starych kamienicach. Zastanawiam się, czy mam pecha, czy to raczej skłonność do narzekania, bo bardzo rzadko znajduję teksty, w których wspomina się o tej przyziemnej gorzkiej i upierdliwej stronie miłości (fanaberii?) do kamienic i poddaszy. Zatem, w poczuciu misji do spełnienia, wobec tych, którzy nie do końca wiedzą gdzie i na którym pietrze zamieszkać - postanowiłam, że w kolejnych wpisach podzielię się swoimi spostrzeżeniami. Zaznaczam, że moja miłość (fanaberia?) jeszcze znacząco nie słabnie ;)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz