poniedziałek, 17 lutego 2014

Wspomnienia z remontu

Remont, remont i po remoncie, bite 3 miesiące a ile emocji, zwrotów akcji. Teren budowy oczyszczony i opustoszały, ale jeszcze nie było odbioru, więc ekipa serialu "R jak remont" powróci. Obawiam się, że ostatni odcinek może być ciężki w odbiorze...
To dobry moment na rozpoczęcie cyklu wspomnień, nie udało mi się na bieżąco relacjonować przebiegu wydarzeń a szkoda byłoby nie podzielić się wrażeniami z Czytelnikami.

Dwa tygodnie temu nareszcie mróz odpuścił, słońce świeciło po wiosennemu, więc poszłam z Młodą poszukać prezentu urodzinowego dla koleżanki. I podczas beztroskiego przebierania w dziale z materiałami do prac ręcznych (empik, polecam zwłaszcza przeróżne podobrazia w zestawach z farbkami dla małoletnich artystów), zadzwonił Szanowny Małżonek z krótkim konkretnym przekazem. Zalało nas.
Podczas naszej nieobecności Młodego spotkał zaszczyt i pozwolono mu rozłożyć na stole klocki lego i nie zdążył się biedak pobawić, bo okazało się, że... z lampy kapie woda, prosto na małą główkę. Najpierw SZM sam działał na antresoli i na dachu (kobiety potrzebują trochę czasu, aby zakończyć chodzenie po sklepach). I co się okazało? Na łączeniu głównego dachu z dachem lukarny zrobiła się "rynna" (nie ma spadku) a do tego membrana w tym zagłębieniu została przedziurawiona w kilku miejscach.







Podczas odwilży spływająca z dachu woda wciekła do środka i zalała nasz pokój gościnny (w tym instalację elektryczną). W niedzielę mieliśmy powtórkę z rozrywki. Znaleźliśmy na strychu taśmę dekarską i pozaklejaliśmy z grubsza dziury. Tak wygląda woda spływająca po kablu i żarówce





A tak wygląda sufit po zalaniu. Zapomniałam zrobić zdjęcia miski, która stała poniżej przez 2 dni.





Kontynuując ten śliski i mokry temat, dodam, że na antresoli były dwie otwarte rury od kanalizacji, które prawie do samego końca robót
nie zostały wyprowadzona na dach a cały czas "ziała" z nich wilgoć. Zgłaszaliśmy problem dekarzom, ale zbagatelizowali sprawę. Podczas mrozów cała ta woda skroplona na membranie i pod wełną mineralną zamarzła a jak zaczęła się odwilż... Wiadomo - konstrukcja i wełna mineralna mokre, pleśń na krokwiach i słupach.

Tam gdzie nie było problemów z rurami ani dziurami w membranie trafiliśmy na inne ciekawostki, np.  po zdemontowanym maszcie antenowym (przechodzącym przez szczyt dachu) została niezabezpieczona dziura, było widać niebo a deszcz mógł swobodnie sączyć się do środka. 

Opowieść o poniedziałkowej mobilizacji, rozmowach z fachowcami i wnioskach zostawię na następny raz.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz