sobota, 20 października 2012

O, kuchnia!

Jakby to powiedzieć... Zapomnieliśmy o gniazdkach, tzn. wiedziałam, że jest ich za mało, ale kompletnie nie potrafiłam ich sobie wyobrazić w konkretnych miejscach. Dopiero jak umeblowałam kuchnię na ekranie, to można było wziąć ołówek i zaznaczyć na ścianach (w realu) wszystkie punkty. Przyjechał pan J. - elektryk i musiał nam trochę te bieluchne ściany rozkuć. To było prawie miesiąc temu, a jeszcze do końca nie wygładziłam i nie zamalowałam tych wzorków. Po drodze okazało się, że zapomnieliśmy o jednym kontakcie (do okapu), więc znów było kucie i sprzątanie, wrrrrr.
Spróbuję niedługo spisać w jednym miejscu wszystkie porady dotyczące kupna mieszkania i przeprowadzania remontów. Oto kolejna dobra rada - sprawdzić instalację!!! jakie korki i w której skrzynce, jaka moc na całe mieszkanie itp. Akurat poprzedni właściciel mieszkania był średnio zorientowany w tych sprawach, ale można było chociaż popytać sąsiadów lub pana z działu technicznego w administracji. Elektryk twierdzi, że jak podłączymy płytę i zaczniemy na niej gotować, to mogą pojawić się problemy, gdy ktoś np. odkręci ciepłą wodę, bo sama płyta ma moc 6,8kW, podgrzewacz chyba 11kW, a na całe mieszkanie przewidziane zostało tylko 11kW przy zabezpieczeniu 25A. A jeszcze pralka, zmywarka, komputery, czajnik...Poniżej kuchnia po wizycie (pierwszej) elektryka, rączka należy do starszej brygadzistki :)


A tu już wersja przypudrowana:


Na pierwszym planie młodszy brygadzista. Ostatnio stanowimy duet remontowy, bo druga połowa rodziny zajęta (praca, przedszkole). Niestety nie wyrabiamy 100% normy, bo po drodze trzeba podać chrupka, obiadek, herbatkę, zrzuconą zabawkę, przewinąć, rozwiązać i wypuścić na podłogę (i mieć oczy dookoła głowy). Dodam, że zazwyczaj "pracujemy" do 14., bo potem jedziemy do przedszkola odebrać starszą brygadzistke, ale wtedy już wracamy do domu, bo wariant 1 dorosły, szpachla/farba/śrubokręt i 2 młodocianych bawiących się w berka nie wróży projektowi powodzenia :)

 A wracając do spraw kuchennych - po perypetiach z gniazdkami pojawiły się kolejne spowalniacze... Nie chciałam kuchenki z piekarnikiem, tylko zasugerowałam sie tzw. trendami i teraz, żeby podłączyć stanowisko dla kucharza, trzeba skręcić szafkę na piekarnik, zamontować w niej tenże, potem nałożyć płytę ceramiczną i blat - albo odwrotnie. I jeszcze wezwać elektryka z pieczątką, żeby to wszystko podłączył. Szafkę złożyłam do połowy, poległam na punkcie 11. - nie umiem przybijać płyt gwoździami, na szczęście szanowny małżonek pomógł. Jednak piekarnik i szafka musiały wrócić znów do pokoju, bo skoro jeszcze nie mamy blatu (a nie mamy), to chcę zaimpregnować fugi. Kupiłam w Castoramie jakiś magiczny płyn do fug, nazywa się  Lamix i rzekomo przyciemni fugi i zabezpieczy przed brudzeniem. Oby, bo jeszcze tam nie mieszkam, a już mam dość czyszczenia podłogi w kuchni i przedpokoju, przeklęte toffi!
Wiem, że kuchnia to priorytetowy priorytet, ale mamy jeszcze balkon do naprawy i ostatnio, korzystając ze sprzyjającej aury, próbujemy jakoś zabezpieczyć go przed przeciekaniem. I jeszcze wybór blatu do kuchni...  I jeszcze łazienka - czekamy na powrót pana R., sami sie nie podejmujemy. To tematy na kolejne wpisy. Mityczny remont (słowa znajomej:) trwa i jeszcze trwać będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz